„Rufus - znajda”
Pewnego mroźnego popołudnia, gdy dwie siostry ze szkoły wracały,
zobaczyły pod swoim domem małego pieska. Zmarznięty był cały.
Taki mały czarny kundelek. Żal im się go ogromnie zrobiło,
gdyż na polu sypał śnieg, wiatr dmuchał, bardzo zimno było.
Nie namyślając się długo, wpuściły go do domu, ogrzały, nakarmiły.
Z kartonowych pudeł zbudować mu domek postanowiły.
Zabrały z domu kartonowe pudła, szybko domek zbudowały.
Taki nieduży, malutki, bo i piesek był mały.
Kiedy mama z pracy do domu wróciła,
przed domem kartonowe pudła zobaczyła.
Co to ma znaczyć? – pyta dzieci,
przecież to wygląda jak kupa śmieci.
Posprzątać trzeba te kartony.
Pomóżcie mi, zabierzemy je do domu.
Mamusiu, to domek dla kundelka bezdomnego.
Znalazłyśmy go przed naszym domem skulonego, zmarzniętego.
Chyba ktoś go z domu wygnał. Zostawmy go sobie,
poprosiły mamusię dziewczynki obie.
Na tę jedną noc niech u nas zostanie.
Trzeba mu w domu zrobić posłanie.
Nie może spać na dworze. Jest tęgi mróz.
Zapowiadają, że mróz będzie jeszcze rósł.
Dziewczynki ucieszone, szybko pieska do domu zabrały,
a, że był cały brudny więc go wykąpały.
Potem cały wieczór się z nim bawiły,
imieniem Rufus go ochrzciły.
A piesek bawił się z nimi, brykał.
To je zaczepiał, to umykał.
Nie wyglądał na zagubionego.
Nie brakowało mu niczego.
Podobały mu się zabawy z dziewczynkami.
Był radosny, gonił z pluszakami.
Niespodziewanie mama głos zabrała:
trzeba napisać ogłoszenie- zakomunikowała.
Pewnie ktoś teraz pieska szuka, martwi się o niego,
boi się czy nie stało mu się coś złego.
Dziewczyny od dawna pieska mieć chciały- proszą mamę:
mamo -niech Rufus u nas zostanie.
Lecz mama nieubłagana była.
Napisanie ogłoszenia córkom poleciła.
Na tablicach ogłoszeń informację o znalezionym piesku umieścimy.
Jeśli do tygodnia nikt się nie zgłosi, to pieska sobie zostawimy.
Nazajutrz ogłoszenie powieszone zostało.
Teraz tylko na właściciela czekać pozostało.
Dziewczyny Rufusa pokochały,
by się właściciel odnalazł, nie chciały.
Minął jeden dzień, drugi, trzeci.
Czas na zabawach z Rufusem szybko leci.
Na ogłoszenie nikt nie odpowiada.
Cieszy się cała rodzina, nawet mama jest rada.
Choć nigdy pieska mieć nie chciała,
teraz najbardziej go rozpieszczała.
Któregoś dnia ciocia Terenia rodzinę odwiedziła.
Plotkowała, miło z rodzicami gawędziła.
Wiecie, gdy ostatnio przez okno zaglądałam,
dziwną historię ujrzałam.
Jakieś auto ulicą szybko przejeżdżało
i nawet nie wyobrażacie sobie co się wówczas stało?
W pewnym momencie zwolniło, drzwi ktoś otworzył
i wielką niebieską torbę z impetem na drodze położył.
Zaraz potem auto szybko odjechało,
a w torbie nagle coś się poruszało.
Po chwili kundelek wyszedł mały.
Taki malutki, czarny cały.
Kundelka okrutnicy porzucili,
na pastwę losu zostawili.
Przecież ogromny mróz na dworze
panuje o tej roku porze.
Pomyślałam-piesek zamarznie, zginie,
muszę pomóc tej malutkiej psinie.
Szybko przed dom wybiegłam, by zabrać pieska
ale nie było śladu po nim, została tylko torba niebieska.
Wtem ze zdumienia ciocia otwiera oczy:
A to kto do nas kroczy?
Skąd macie tego pieska?
Pyta zaskoczona ciocia Tereska,
widząc pieska, który wszedł do pokoju,
merdając ogonkiem, w wesołym nastroju.
To on- woła-to ten wyrzucony kundelek!
Chociaż nie jestem pewna?- kundli jest wiele.
Ja myślę Tereniu, że to on- mama powiedziała.
Skąd się u nas wziął cioci opowiedziała.
Dziewczynki pod domem go zastały, gdy ze szkoły wracały.
Był głodny, zziębnięty, a że kochają zwierzęta, do domu go zabrały.
Tam nakarmiły, ogrzały.
Potem zbudowały domek mały.
Porozwieszaliśmy wszędzie o piesku ogłoszenia.
Twa opowieść, jednak wiele Tereniu zmienia.
Myślę, że pieska zostawić sobie możemy,
bo właściciela nie znajdziemy.
Kundelek porzucony został,
ma szczęście, że w nasze ręce się dostał.
Nikomu go nie oddamy,
bo go bardzo kochamy.
A ci co go wyrzucili,
bardzo źle zrobili.
Na karę zasługują!
Dziewczynki chórem wykrzykują.