Marzenia kaczki
Wybrała się na wycieczkę kaczka.
Bagaż upchała do plecaczka.
Zabrała wszak niewiele.
Ręcznik, mydło, dwie koszule,
kąpielówki, spodnie z dresu
i wygodne adidasy.
Kapelusz słomkowy założyła,
jak sarenka w drogę pomknęła.
Wnet skręciła w stronę rzeki,
bo tam czekał kuzyn Dżeki.
Zamarzyła im się plaża
oraz słynna krzywa wieża.
Więc ruszyli w drogę żwawo.
Czy pójść w lewo, czy pójść w prawo?
Lecz dogadać się nie mogą.
Każdy chce iść inną drogą.
Kaczka krzyczy, tupie nóżką,
- ja chcę tą iść dróżką!
W lewo, w prawo? Mowy nie ma.
Tam wszak wcale nie ma cienia,
a dziś słońce praży,
nie chcę się poparzyć.
Ale Dżeki słuchać nie chce.
Coś wskazuje palcem kaczce.
Popatrz tam na prawo.
Cudnie pląsa każde drzewo
krzewy kłaniają się w pas
i kukułki słychać głos.
Fruwają barwne motyle.
biedronki, żuczki i trzmiele.
Spójrz kaczuszko, idzie ślimak,
tam spiekoty wcale nie ma.
I zajączek kica sobie,
i sarenka trawę skubie.
Ale kaczka głową kręci,
by zawrócić coś ją nęci.
Bo jej w brzuchu zaburczało,
wszak dziś zjadła bardzo mała.
Teraz kiszki grają marsza,
nie chce ruszać w drogę dalszą.
Siadła więc pod wielką jodłą.
Och, zjadłoby się coś, zjadło!
Głośne kwacze: kwa, kwa, kwa.
Bardzo, bardzo jestem głodna.
Wtem z oddali słychać głosy:
Ależ z was są ananasy!
Mama kaczce palcem grozi,
ależ z ciebie wielki Łobuz!
Tyle razy cię prosiłam,
żebyś sama nie chodziła.
Tak nie można, przecież wiesz.
by cię ktoś porwał -chcesz?
Wszak dzieci nie chodzą same.
Tylko z tatą albo z mamą.
ilustracja z netu