Opowiem bajeczkę
O księżniczkach już było. O wilku bajkę znacie.
O sierotce Marysi też słyszeliście przecież.
A i o kocie w butach, o dziewczynce z zapałkami
i Czerwonym Kapturku słuchaliście z wypiekami.
Więc co mi pozostało? Otworzę inną beczkę.
O pewnej smutnej żabce, opowiem wam bajeczkę.
Oj, bardzo dawno temu, żyła żabka w jeziorze,
i swoją skórę miała w bardzo dziwnym kolorze
Ani to czerwień ani brąz. Jaskrawe ubarwienie.
Takie płomiennorude. Złota różne odcienie.
Dziwaczny to był stworek. Niby żaba, a nie żaba.
Na głowie miała czułki, sterczące jak ozdoba.
Żyła w osamotnieniu. Nawet bociek ją omijał.
Pewnego letniego dnia, książę na rumaku gnał.
Przystanął nad jeziorem. Dla ochłody zapewne.
I wtedy cud się zdarzył. W wodzie dojrzał królewnę.
Wnet oniemiał z wrażenia i stanął jak słup soli.
A kiedy oprzytomniał, nie było nawet fali.
Tafla jak lustro lśniąca. Cisza jak makiem zasiał.
Jedynie koliberek tam i z powrotem latał.
Jeden utkwił mu szczegół. Błękitne cudne oczy.
W nich ból nieopisany. Sercem go zobaczył.
Nachylił się nad wodą. Żabka tam tylko była.
Taka płomiennoruda. Innością go ujęła.
I te oczy błękitne. I wygląd przeuroczy.
Niby żaba, a nie żaba. Fontannę łez zobaczył.
Nagle spadł rzęsisty deszcz. Rumak gdzieś pocwałował.
Więc książę ruszył w pogoń, lecz zaraz pożałował.
Zgubił serce w jeziorze. Czy go teraz odnajdzie?
Więc zawrócił, czym prędzej. Będzie szukał, aż znajdzie.
Lecz trudne to zadanie. Ni śladu po jeziorze.
Już mrok otulił ziemię i książę kluczy w borze.
Wtem usłyszał cichy szept. Ktoś dotknął jego dłoni.
Ujrzał swoją królewnę, więc nisko się pokłonił.
Ona kiwnęła głową. O nic nie pytaj, rzekła.
Czasu nie ma, goni nas, a czuję, że jest wściekła.
Szkoda każdej minuty. Nie czas na wyjaśnienia,
bo kiedy nas dopadnie, w ropuchę cię zamieni.
Już dłużej nie wytrzymam. Chcę żyć w normalnym świecie.
Nie chcę ciągle być w mocy bezdusznej czarownicy.
Gdy znajdziemy schronienie, wszystko opowiem szczerze.
I wiem, że w tę historię trudno będzie uwierzyć.
Też bym nie uwierzyła. Lecz to prawda, zapewniam.
Jestem żabą w jeziorze, a byłam królewną.
Co dzień o innej porze daje mi ludzką skórę.
Kiedy próbuję uciec, urządza awanturę.
To groźna czarownica. Ja wcale nie żartuję.
Uciekajmy, uciekajmy, jest blisko, zapach czuję.
To zapach wielkiego zła. Jest podstępna jak diabeł.
I ma swoje sposoby. Sprytnie używa sideł.
Mamy wielkie zadanie. Ostrzec musimy dzieci.
Muszą być dobre, grzeczne. Wtedy nie wpadną w sieci.
Byłam niegrzeczną dziewczynką.. Nie słuchałam rodziców,
dlatego wpadłam w szpony tej groźnej czarownicy.
Zamieniła mnie w żabę i przyrzekła solennie,
że zrzuci to zaklęcie, gdy ktoś zakocha się we mnie.
Lecz, by nie było łatwo, postawiła warunek:
na zimnych żabich ustach muszę poczuć pocałunek.
Czuły i delikatny jak muśnięcie motyla.
Czy się zdobędziesz na to? Została krótka chwila.
Wziął ją książę w ramiona. Lecz długo to nie trwało,
bo właśnie w tym momencie, na powrót żabą się stała.
Książę nie zawahał się. Zaraz ją ucałował.
Tym słodkim pocałunkiem królewnę odczarował.
ilustracja z netu