Kaczka
Przyszła kaczka do fryzjera,
żeby skrócić swoje pióra.
Bo za długie, bo niemodne,
bo czesanie niewygodne.
Lecz pan fryzjer czasu nie ma,
innej kaczce pióra ściemnia.
Bo podobno modne wrzosy,
no i krótkie sztywne włosy.
Proszę pana, proszę pana
muszę dziś być obsłużona.
Bardzo ważne mam spotkanie,
więc nie wyjdę miły panie.
Próżno fryzjer język ostrzy,
kiedy z żalem kaczka patrzy.
Już mu serce pika głośno,
bo nie w jego stylu waśnie.
Ulitował się, więc szybko,
Siadaj proszę, siadaj rybko.
I na fotel ją usadził,
wszystkie pióra wnet uładził.
Wziął nożyce, grzebień, brzytwę,
zaraz pióra kaczce przytnie.
Lecz ta pierwsza głośno wrzeszczy,
wszak ja byłam tutaj pierwsza.
Już mnie pali cała głowa,
zaraz będę fioletowa.
Niech pan farbę szybko zmyje,
już mi ścieka wprost na szyję.
Więc czym prędzej pobiegł do niej.
Użył wodę, potem tonik.
Na nic wszystkie te zabiegi,
szyja kaczki cała w piegi.
No a pióra fioletowe,
a wszak miały być wrzosowe.
Patrzy kaczka do lusterka,
nawet ładnie, znowu zerka.
Co za ulga, kamień z serca,
bo ten fryzjer cudotwórca.
Z lekkim sercem, z lekką głową,
przytnie pióra wnet wzorcowo.