Ciut fantazji
Tam gdzie kwiaty z czekolady,
tam gdzie woda jest różowa,
żyją sobie małe skrzaty.
Lecz nie Smerfy, daję słowo.
To są Brysie, Smerfów krewni.
I błękitna krew w nich płynie.
Z żółtej gliny mają domki,
a mebelki z plasteliny.
Są wesołe i beztroskie,
ciągle mają dobry humor.
Lecz na jedno muszą zważać.
Obok rośnie wszak muchomor.
A wiadomo już od dawna,
że nie warto z nim zadzierać.
Pozostawić lepiej w lesie,
niźli z sobą go zabierać.
Może ślimak się uraczy,
albo daniel lub jelonek.
Bo dla zwierząt nie jest groźny.
Skrzatów życie zagrożone.
A kusiciel jest nie lada.
Zgrabną, białą nóżką nęci.
Wystrojony jak panienka.
Piruety suknią kręci.
Lecz przestrzegła mama Brysie,
by się nigdy zwieść nie dały.
By zbierały borowiki,
bo to grzyb jest doskonały.
Nóżka jego jest pękata.
Kapelusik ma brązowy.
Ładnie pachnie, jest jadalny.
Jest po prostu wyborowy.
I o kurkach im mówiła
i o rydzach i maślakach,
o podgrzybkach i zajączkach,
o pieczarkach i koźlakach.
Mała Brysia, Punią zwana ,
grzybów zbierać nie zamierza.
Nie słuchała zatem mamy.
Teraz wszędzie szuka jeża.
Bo potrzebna jej igiełka.
Guzik odpadł od fartuszka.
Ale jeż się dobrze schował.
Za to w drogę weszła myszka.
I od razu oznajmiła:
zobacz jaka piękna kurka.
Niemożliwe! Kłamiesz myszko!
To coś nie ma wcale piórka.
To są grzyby, piór nie mają.
Rosną w lesie pod świerkami.
A koloru są żółtego:
odpowiada myszka Puni.
Wielkie mają kapelusze.
Gdy są młode, to wypukłe,
a te starsze w kształcie lejka.
No i żółte mają suknie.
Ten to chyba w kwiecie wieku.
Taki cudny jak marzenie.
Zerwij, mama się ucieszy.
Ugotuje pyszne danie.
Bo to grzybek najsmaczniejszy.
Bardzo chrupki, pięknie pachnie.
Idealny do smażenia.
Winien gościć w każdej kuchni.
No i wtedy małej Puni
zaburczało głośno w brzuszku.
Więc nie myśląc wcale długo,
pożegnała leśną myszkę.
Obróciła się na pięcie.
Szybko turbo bieg włączyła.
Ale w którą ruszyć stronę?
Chyba trzpiotka się zgubiła.
Nieposłuszna, wszędobylska
po kryjomu wyszła z chaty.
Teraz biedna łzy ociera.
Poszukuje mamy, taty.
Głośno płacze zrozpaczona.
Leśne echo dźwięki niesie.
Alarmuje wszechświat cały.
A szczególnie skrzaty Brysie.
Wtem ktoś plecy czule gładzi.
Co się dzieje? Pyta szeptem.
Nic się nie bój. Jestem obok.
I otula miękkim skrzydłem.
Czy to mama, czy to anioł?
Mała Punia sama nie wie.
Czy to jawa, czy fantazja?
Czy to tylko senne wizje?
Śpij maleńka, śpij kochana.
Ktoś ją tuli, czule gładzi.
Ona nie wie czy jest skrzatem,
bo fantazja za nos wodzi.
ilustracja Pinterest