„ Mikołajowy prezent„
W maleńkiej górskiej miejscowości, położony wśród wysokich świerków, stał okazały piętrowy dom. Wnętrze domu było urządzone bogato, z wielkim smakiem. Przez olbrzymie okna wpadały promienie słońca, nadając pomieszczeniom blasku. Widok z okien górnego piętra zapierał dech w piersiach. Spoglądając przez nie, miało się wrażenie, jakby znajdowało się w samym sercu wysokich gór. Te wspaniałe górskie widoki ze swojego okna mogła podziwiać mała Alinka, która wraz z rodzicami i dziadkami zamieszkiwała domek. Zajmowała jeden z pokoików znajdujących się na piętrze. Tam znajdowało się jej królestwo. Miała w nim sporo skarbów. Z każdej górskiej wyprawy coś przynosiła i ustawiała na półeczce. A to jakiś kamyczek, szyszeczkę czy bukiet z liści. Zbierała wszystko to co przykuwało jej wzrok i zachwycało swą oryginalnością.
Alinka urodziła się i wychowała w górach, dlatego czuła się tu jak ryba w wodzie. Brakowało jej tylko towarzysza zabaw, gdyż była jedynaczką. Żeby nie była taka samotna, rodzice podarowali jej z okazji piątych urodzin małego czarnego kundelka, którego Alinka nazwała Pimpusiem. Była w nim zakochana po uszy. Pimpuś był jej opiekunem, przyjacielem i wiernym słuchaczem. Kiedy Alinka mówiła coś do niego, przysłuchiwał się jakby wszystko rozumiał.
Dni mijały szybko i szczęśliwie aż do dnia, gdy zdarzył się ten okropny wypadek. Pewnej lipcowej nocy, mamusia Alinki wracała samochodem z podróży służbowej i wtedy wjechał do niej jakiś pirat drogowy. Jechał bardzo szybko, mimo, że na górskiej drodze było ograniczenie prędkości i na dodatek był ostry zakręt. Alinka dzień kiedy się to wydarzyło, pamięta dokładnie. Akurat ubierała swoją nową sukienkę w piękne barwne motyle, gdy zadzwonił telefon. Tatuś odebrał i po chwili rozmowy wypadła mu słuchawka z ręki. Zbladł i usiadł na krzesło stojące obok półki z telefonem. Babcia pytającym wzrokiem popatrzyła na tatusia.
-Basia miała wypadek, jest w szpitalu- tyle zdołał wyjąkać tatuś.
A Basia, to mamusia Alinki. Babcia załamała ręce, zaczęła płakać . Alinka poszła w jej ślady, mimo, że nie bardzo wiedziała o co chodzi. Ale skoro babcia płacze, to chyba stało się coś niedobrego z jej ukochaną mamusią. A potem? Potem wszystko działo się tak szybko. Dziadek pojechał z tatusiem do szpitala. Babcia została z Alinką, czekając na wieści o mamie. A były to złe wieści. Mama była nieprzytomna i cała poobijana. Lekarze załamywali ręce. Wszyscy bardzo martwili się o mamusię.
Po pewnym czasie znajomi mówili, że mamusia miała szczęście, że żyje, bo przecież auto jest całe zgniecione. Nie nadaje się już do niczego, tylko na złom. Ale jakie to niby szczęście?- zastanawiała się Alinka. Mamusia żyje, ale? No właśnie, jakie ale? Od wypadku cały czas śpi, a przecież upłynęło już tyle czasu. Jest podłączona do jakiejś maszyny, która za nią oddycha. I mamusia nawet sama nie je. Jedzenie i picie podają jej przez jakieś rurki.
Przeszło lato, kończy się jesień, a mamusia nadal się nie obudziła. Ciągle śpi. Skończyły się wakacje i Alinka chodzi już do zerówki. Tak chciałaby mamusi opowiedzieć jak tam jest ciekawie. Czego się uczy. Jakie robi postępy. Już potrafi przeliterować słowo mamusia i tatuś i wiele innych słów. Słowo mamusia z tych wszystkich słów jest dla niej najważniejsze. Przed zaśnięciem to słowo powtarza sobie wiele razy. A jak pięknie potrafi liczyć. Tatuś jest taki zachwycony postępami Alinki. O tym wszystkim Alinka opowiada mamusi kiedy ją odwiedza w szpitalu, ale czy mamusia słyszy?
Pewnego dnia, Alinka wyglądając przez okienko, zauważyła pierwsze spadające płatki śniegu. Normalnie to wybiegłaby z domu, nucąc jakąś wesołą melodię i łapała te śniegowe gwiazdki do ręki, a dziś? Dziś to na nic nie ma ochoty. Ciągle brakuje jej mamusi. Wszystko by oddała, byleby tylko się obudziła. Razem z tatusiem Alinka co dzień ją odwiedza. Bierze ją wtedy za rękę, głaszcze po policzku, tuli się do niej i opowiada co robiła i jak bardzo za nią tęskni. A pewnego dnia powiedziała mamusi:
- Wiesz mamusiu, spadły pierwsze płatki śniegu, już niedługo święta Bożego Narodzenia, a wcześniej Święty Mikołaj przyniesie prezenty. Katechetka opowiadała nam o Świętym Mikołaju takie ciekawe rzeczy. On naprawdę żył na świecie. Był taki dobry, pomagał ludziom. Było to bardzo, bardzo dawno temu. Teraz jest w niebie i spogląda na nas z góry.
Wróciwszy ze szpitala, Alinka wpadła na genialny pomysł. Poprosi Świętego Mikołaja o zdrowie dla mamusi. Musi tylko napisać list do niego. Tatuś jej w tym pomoże. Postanowiła od razu działać. Kiedy tatuś siedział w swoim ulubionym fotelu , czytając gazetę, podeszła do niego i poprosiła o pomoc przy napisaniu listu do Świętego Mikołaja. Jakież było zdziwienie tatusia, gdy Alinka zamiast drogich prezentów, zażyczyła sobie, by Święty Mikołaj uzdrowił jej mamusię.
- Bo wiesz tatusiu, Święty Mikołaj bardzo kocha ludzi i pomaga im. Myślę, że naszą mamusię też bardzo kocha i pomoże jej wyzdrowieć. Ja co dzień będę go o to prosiła.
Potem z niecierpliwością czekała kiedy nadejdzie dzień 6 grudnia. Wtedy to Mikołaj rozdaje prezenty. Co dzień zrywała kartkę z kalendarza i liczyła ile dni jeszcze pozostało do jego przybycia. Gdy ten dzień wreszcie nadszedł, Alinka nie chciała iść do zerówki. Postanowiła czekać w domu na jego przyjście, ale babcia przekonała ją, że w zerówce czas oczekiwania szybciej jej minie. No i Alinka poszła, ale była rozkojarzona, nie mogła się na niczym skupić. Ciągle miała nadzieję, że przyjdzie tatuś i powie, że mamusia się obudziła. Nie potrafiła ukryć swojego rozczarowania, gdy nic się nie działo. Po jej policzkach spływały łzy. Było jej bardzo smutno. Nie cieszyła się ze słodyczy i zabawek, które dostała od Świętego Mikołaja. Nawet Pimpuś nie potrafił jej pocieszyć. Plątał się między jej nogami, oczekując na jakiś miły gest, a Alinka nie miała chęci go pogłaskać. Wtedy usunął się jej z drogi i podkuliwszy ogon, położył na swoim posłaniu.
Po południu jak zwykle każdego dnia, Alinka z tatusiem poszła do szpitala. Usiadła obok mamusi, zaczęła głaskać po policzku i opowiadać o minionym dniu. Naraz wydawało się jej ,że mamusia mrugnęła powieką. Czy mi się tylko wydawało?- pomyślała. Ależ nie! Za chwilę drgnęła druga powieka. Serduszko Alinki zaczęło bić mocniej.
- Tatusiu, tatusiu- zawołała- zobacz, mamusia się budzi.
I zaraz zrobiło się zamieszanie. Tatuś pobiegł po lekarza do dyżurki. Ten natychmiast przybiegł razem z pielęgniarką. Alinka z tatusiem musieli wyjść i nie widzieli co się tam dzieje. A tam zbiegli się jeszcze inni lekarze. Nic nie było słychać co tam robią. Alinka kurczowo ścisnęła tatusia za rękę. Czekali z niecierpliwością na jakąś wiadomość. Dopiero po kilkunastu minutach otworzyły się drzwi i wtedy zobaczyli mamusię z otwartymi oczami, leżącą na poduszce bez tych wszystkich rurek, do których była wcześniej podłączona. Była taka blada jak ta poduszka, na której leżała. Spoglądała w stronę drzwi, delikatnie się uśmiechając. Gdy Alinka z tatusiem weszli, od razu ich poznała. Ale była tak słaba, że nie miała siły ruszyć ręką, by ich przytulić. Za to Alinka przylgnęła do mamusi całym swym malutkim ciałkiem, łkając ze szczęścia. Łzy ciurkiem płynęły po jej twarzyczce. Tatuś również przytulił mamusię. Tak spleceni w uścisku trwali bez ruchu przez dłuższą chwilę.
Jak się później okazało, mamusia nie wiedziała skąd się wzięła w szpitalu. Nie pamiętała w ogóle wypadku. Na szczęście poznała swoich bliskich. Zapanowała ogromna radość. A Alinka była taka szczęśliwa jak nigdy w życiu. Na zawsze zapamięta ten dzień i prezent jaki otrzymała od Świętego Mikołaja. To najpiękniejszy dar jaki można otrzymać. Wszystkim będzie o nim opowiadała. Do końca życia będzie dziękowała Świętemu Mikołajowi.