"Najwspanialszy prezent na Dzień Babci"
Joanna siedziała w wygodnym fotelu, trzymając w dłoniach książkę swojej ulubionej powieściopisarki, Daniellle Steel, lecz jej myśli zamiast zagłębić się w lekturze, zaczęły żyć swoim życiem.
Dzień Babci! To już dzisiaj. No jeszcze w tym roku go nie świętuje. Nie jest babcią, ale za rok? Za rok, już tak. Jej córka lada dzień ma urodzić dzieciątko. Nawet z nią rozmawiała dzisiaj w południe. Wszystko z dzidziusiem jest ok! Obie dziewczyny, bo ma być dziewczynka, czują się dobrze. Joanna cieszy się na samą myśl, że już wkrótce utuli swą maleńką wnuczkę w swych ramionach. Cudownie będzie być babcią. Joasia chciałaby być taką wspaniałą jak jej ukochana babcia Tereska. Babcia Tereska była najukochańszą babcią na świecie. Dla każdego wnuka zawsze miała czas. Szkoda, że już jej nie ma. Zeszłego lata zmarła.
Joanna, kiedy była mała, uwielbiała spędzać u niej każde wakacje. I nie tylko ona. Jej kuzynki i kuzyni także. Wieczorami dzieciaki siadały dookoła babci, a ona opowiadała różne ciekawe historie. Czasami takie zapierające dech w piersiach. Dzieci właśnie o takie prosiły, mimo, że potem się bały. Wiedziały, że babcia będzie z nimi spała. Rozkładała na podłodze kołdry, koce, poduchy i tak spali, przytuleni do siebie. Joanna lubiła wtulić się w babci ramiona. Były takie ciepłe, kojące. Dodawały jej odwagi. Z babcią niczego się nie bała. I babcia miała zawsze coś dobrego dla swoich wnucząt. To taka babcia, jak z bajki.
Ha, ha, ha Joanna zaśmiała się w głos, na wspomnienie pewnej historii, która zdarzyła się dawno, dawno temu. Joanna miała dziewięć, może dziesięć lat. Pewnego zimowego dnia babcia z dziadkiem postanowili odwiedzić swoje wnuki, mieszkające w mieście oddalonym parę kilometrów od ich miejsca zamieszkania. Zmachani, zmarznięci zadzwonili do drzwi. I co się okazało? Że nie ma klucza, żeby te drzwi otworzyć! Teraz to każde dziecko ma swój klucz. A wtedy to u Joasi były tylko dwa klucze. Jeden miała mama, a drugi tata. Mama nie pracowała, była w domu o każdej porze, więc nigdy nie było problemu z dostaniem się do domu. Tata wychodząc wcześnie rano do pracy, zamykał dom. Klucz mamy zostawiał na oknie niedaleko drzwi, a swój oczywiście zabierał. W ten pechowy dzień, babcia z dziadkiem pod drzwiami, a tu nie można znaleźć klucza. I co teraz? Pewnie tata przez pomyłkę zabrał, tak pomyślano. Wyobraźcie sobie, ha, ha, ha- na to wspomnienie Joanna zaśmiewała się do łez- dziadkowie wchodzili do domu po drabinie! Ależ to był widok. Ha, ha, ha. Babcia, nieduża osóbka, taka pulchniutka i dziadek starszy dystyngowany pan. W tych swoich zimowych płaszczach. Ha, ha, ha. Ależ to było śmieszne. Dziwne, że nikt z sąsiadów nie zaalarmował policji. A najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, jak się później okazało, że klucz cały czas leżał sobie spokojnie na podłodze pod drzwiami. Że też go nikt nie zauważył? Wystarczyło spojrzeć w dół. Ale nie, na oknie nie było, to wszyscy uznali, że nie ma.
Rozmyślania Joanny przerwał dźwięk telefonu. Serce podeszło jej do gardła. 23:15- co się stało? Mąż w pracy na nocnej zmianie. Chyba nie miał żadnego wypadku? Z bijącym sercem odebrała. Usłyszała w słuchawce:
- Sto lat, sto lat babciu! Szczęścia, zdrowia, pomyślności. Kasieńka jeszcze nie potrafi złożyć życzeń, to ja składam w jej imieniu- trajkotała córka.
Joannę zatkało.
-Mamuś jesteś tam? Urodziłam. Masz cudowną, zdrową wnuczkę! Urodziła się piętnaście minut temu. Jest prześliczna. Ma taki czarny łepek, malutki nosek, oczka jak dwie perełki. I ma taką malutką bródkę. Waży, no zgadnij ile? - Joanna usłyszała potok słów płynący z ust córki.
- Jak to, jakim cudem? – ledwie zdołała wydukać Joanna.
- Kiedy rozmawiałyśmy w południe, nie chciałam cię denerwować. Czy tak nie lepiej? Fajny masz prezent na Dzień Babci. Całuski od Kasieńki.
Joannie ze szczęścia odebrało mowę. Otrzymała najwspanialszy prezent z okazji święta Babci. O takim nawet nie marzyła. W sumie to całkiem sprytnie wymyśliła ta córka, nie informując Joanny o pobycie w szpitalu. W ten sposób Joanna uniknęła wielkiego stresu. A niespodzianka, bomba!