W „żabim domu” było dziś gwarno
W „żabim domu”, a tak go nazwano z powodu koloru, na jaki jest pomalowany, było dziś gwarno jak jeszcze nigdy podczas tych wakacji. Piątka wnuków ( sześcioletnie bliźniaczki Zuzia i Zosia, ich rówieśnik Patryk, czteroletni Franek i dziewięcioletnia Marysia) wypoczywająca u babci Malwinki to codzienność, ale ośmioro wnucząt? To sytuacja, która nie zdarza się często. Do babci i dziadka w odwiedziny przyjechała trzyletnia Oleńka, siedmioletnia Asia i najstarsza wnuczka, trzynastoletnia Emilka.
Emilka to duża panienka. Już o głowę przerosła babcię Malwinkę. To po tacie, którego niestety nie pamięta, bo była malutka, gdy zmarł. Emilka to mądra dziewczynka. Dziś pomagała babci Malwince ogarnąć całą tę gromadkę. A nie było łatwo. Zosia musiała mieć tę lalkę, którą akurat bawiła się Zuzia. Mała Oleńka zgubiła swojego pieska i wszyscy musieli go szukać. Franek co rusz zarządzał ciszę, bo chciał coś powiedzieć, a nikt go nie słuchał. Patryk chciał rysować, a Marysia bawić w kalambury.
- Hola, hola dzieciaki- proszę o spokój- babcia musiała wkroczyć do akcji, bo dzieciaki zaczęły się kłócić. Macie tyle klocków. Zbudujcie coś ładnego. Może urządzimy konkurs?
- Jaki- dopytywała Marysia.
- Może, może?- zastanawiała się babcia - kto zbuduje najwyższą wieżę?
- O, tak!- zawołał uradowany Franek.
- Ja będę sędzią- zdeklarowała się Kasia.
- A ja muszę gotować obiadek- oznajmiła babcia.
- A co będzie dobrego?- zapytała Zuzia.
Babcia nie zdążyła odpowiedzieć, gdy Zosia poprosiła o rosołek, Franuś o makaron z cukrem, a Marysia miała chęć na naleśniki. Babcia wolała nie słuchać dalej, bo każdy chciał coś innego. Niestety musiała ugotować coś takiego, by wszyscy byli zadowoleni. Jak tu wszystkim dogodzić? Biedna miała problem nie lada.
Obiadek , który przygotowała babcia , wszystkie dzieciaki wcinały z apetytem. Na całe szczęście.
- Babciu, a kiedy upieczemy znowu coś dobrego?- interesowała się Zuzia, która po przygodzie w czekoladowej krainie, zarzekała się, że będzie jadła mniej słodyczy.
- Ja bym zjadła serniczek. Babciu Ty pieczesz taki dobry- przymilała się Asia.
- A wiecie, że to dobry pomysł. W lodówce mam biały ser, pozostałe składniki też się znajdą- po obiedzie moi cukiernicy zabieramy się do pracy.
- Wszyscy?- zdziwiła się mała Oleńka, bo ona jeszcze nigdy nie brała udziału w pieczeniu.
- Oczywiście- powiedziała babcia, myśląc, że ucieszy tym małą.
- Ale ja nie chcę, ja nie lubię pracować- oznajmiła i wyszła z kuchni.
- Cha, cha – babcia została bez słowa- taki mały brzdąc i proszę, pracować się jej nie chce. Maluchy zawsze garną się do pomocy przy pieczeniu, a tu proszę? Ale to jeszcze lepiej- pomyślała sobie . Tam” gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Dobrze, że Oleńka zrezygnowała z pomocy, ona by tylko przeszkadzała. Przecież ona ma dopiero trzy latka. Już było słychać jak przymila się do dziadka.
- Ja też idę się bawić- zakomunikował Franek i już go nie było w kuchni.
- A to niespodzianka?- powiedziała babcia- to kto dzisiaj pomaga?
- My! - zawołały dziewczynki chórem.
Ekipa złożona z babci i sześciu pomocnic zabrała się ochoczo do pracy.
- Raz dwa sernik upieczemy i zaraz go zjemy- no nie dziewczyny?- mówiła Emilka, ubijając białka.
- Ja podam, ja - wołała Zuzia, gdy babcia poprosiła o mąkę,
- A ja wsypię budyń- mogę babciu?- pytała Asia.
- Dobrze kochanie.
Pracowały zgodnie, szybko, sprawnie. Sernik szybko znalazł się w piecu.
Wieczorem, gdy zapanowała cisza, a po serniku nie było śladu, babcia usiadła wygodnie w swoim fotelu rozmyślając. Jak ten czas szybko leci. Niedawno rozpoczęły się wakacje, a już właściwie się kończą. Emilka i Marysia pójdą do szkoły, pozostałe wnuki do przedszkola i znowu nastanie pustka w domu. Cisza………………..